Binx Club: Rozdział I
Bejz oryginalnego skrina Winx, piesio z Gugla, Brushe od redheadstock z watermatka, nick logo z ich strony |
Ubytek?
W jednym z najmniejszych, najstarszych, a zarazem najbiedniejszych wsi Polski zamieszkiwała pewna osoba - Harmonija. Jej miasto było otoczone lasami, zewsząd dochodziły dźwięki ryczenia wilków. Ogólnie wieś jak wieś, sklepów tam nie było, więc sama ona ekstrawagancka nie była. Była za to nieśmiała, ale pracowita, bardzo miła (coś na zasadzie: ty do niej kamieniem, a ona chlebem) i zawsze do wszystkich się uśmiechała, nawet mimo to, że teraz przechodziła trudne chwile. Jej włosy były koloru różowego, wiele osób z wioski, gdzie był tzw. 'ciemnogród' nic nie wiedziało o magicznych stworzeniach itd. Ona również nie, w ogóle ta wieś była bardzo dziwna, oni nie wiedzieli o innych ludziach, a inni ludzie o nich. Brak prasy, internetu. Luksusy.. istne. Szkół było tam 4 - Dwie podstawowe, jedna gimnazjalna (do której szli i uczniowie ze szkoły 'jedynki' i z 'dwójki' - często nie potrafili się do siebie przyzwyczaić, lecz jeszcze częściej zawierali wiele nowych, nowiutkich znajomości), jedna licealna. Studiów tam nie było. Różowa - bo tak na nią wołali chłopcy z szóstej klasy - ostatnimi czasy zaczęła wydziwiać. Pisać książki o niestworzonych rzeczach, jakich tych ciemnogród jeszcze nie ujrzał. Bowiem, gdy Winx dwadzieścia lat temu wprowadzały magię na Ziemię, ta oto wioska nie wiedziała o tym nic, kompletnie nic. W końcu zapomnieli też o innych ludziach i ślad, a nawet myśl o jakichkolwiek 'innych' żyjątkach prócz zwierząt zanikła.
Pewnego dnia, młoda dziewczyna na wf-ie, razem z panią omawiały plan biegania przez przeszkody - najpierw ta najmniejsza, różowa, potem ta większa, niebieska, a na sam koniec czerwona - ale na własne ryzyko. Uczęszczała ona do szkoły gimnazjalnej, drugiej klasy, miała mnóstwo koleżanek. Właśnie jedna z nich postanowiła zaciągnąć ją w kąt budynku, a Różowa niechętnie olewając panią z wychowania fizycznego, pobiegła leniwie. Druga ważna osoba w tej historii to Sara - jej najlepsza przyjaciółka. Ona wierzyła w magię, ponoć widziała kiedyś anioła, który aniołem, jakby to powiedzieć nie był. Rozmawiały tak z godzinę, podczas gdy lekcja już dawno się skończyła. Wyszło na nieusprawidlioną nieobecność obu dziewczyn - a że Harmonija się dobrze uczyła, miała to za złe koleżance. Nie, nie mściła się na niej, ale po prostu raz czy dwa zmierzyła ją ostro i pewno coś głupiego pomyślała na jej temat.
Wracając ze szkoły nasza bohaterka niesie rodzicom uwagę w dzienniczku o nieusprawidliwionym opuszczeniu lekcji. Tłumaczyła się, lecz nie wydała sekretu, który trzyma z Sarą i nie powiedziała, że schowała się w końcie i się zasiedziała, dlatego jej na lekcji nie było. Mama i tata ulegli, usprawiedliwili dziewczynę dentystą (pomyśleli sobie: 'ah, będziemy mieć spokój'). Mama w pewnej chwili postanowiła, że zrobi sobie kawę. Odpaliła ekspres i... próba zakończyła się fiaskiem - zepsuty (w tej wiosze chociaż ekspery mieli, tak właściwie to był tam jedyny cud techniki). Tata prawie go poturbował, ale po ostrym stukaniu zaczął działać. Scarlett wzięła łyżeczkę do odmierzania kawy i niezdarnie kawę rozsypała.
- Same dziwne rzeczy się tu dzieją! - sapnęła głośno.
- Może coś nasza córka wie? Ona od kilku dni bardzo się dziwnie zachowuje... Jest taka jakby nieobecna, nie fascynuje się żadnym słowem, coraz bardziej nie zwraca uwagi na szczegóły - jest niedokładna...
- Ja tam nie wiem, zawołam ją tu i może coś się dowiemy. Skarbie!
- Jezuuuu, cooo?
- Mamy do ciebie sprawę, proszę, zejdź na górę.
- A może to poczekać?
- Nie, nie może to poczekać.
- Nie zejdę.
Mama postanowiła wejść na górę i szybko 'wbić' //z przyzwyczajenia// do jej pokoju.
- Kochanie, co jest? - próbowała się dobić do drzwi.
- Niccc...
- Ale dlaczego nie chcesz mi otworzyć?
- Bo mam już tego dość. Ciebie, ojca, tego całego świata. Ja chcę czegoś innego, tu mnie nic nie fascynuje.
- Jakim prawem tak się do mnie wyrażasz?
- Podobno jest wolność słowa.
Matka się już poddała.
- I jak? - spytał ojciec.
- Wciąż nie dowierzam... co się stało z naszą cudną córeczką? Gdzie jej chęć życia?
- Ale o co chodzi?
- No bo widzisz, ona już ma dość wszystkiego. Na jej głowie jest za dużo nieprzyjemnych rzeczy... Tak mówiła...
- A może... a może ona dorasta? Pamiętasz swój bunt nastoletni?
- Ty to już jej tam nie broń.
- Będę ją bronił bo to moja córka.
- Ale to jest też moja córka.
- Ale ja jestem lepszym rodzicem!
Robiąc obiad Scarlett postanowiła wyjść z tej żenującej sytuacji.
- Masz tego tłustego klopsa.
- Dzięki, hahaha!
***
Ci to zawsze się kochają, mają taki dobry humor... a ja? Nikogo nie potrafię znaleźć, i jeszcze te wydarzenie z Sarą mnie wnerwiło. Czy to jest życie? - pomyślała cicho popłakując i położyła się spać.
_____________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobało ^^ Soł, moja ręka już odpadła, jak to Rebel powiedział.
Nowy początek? Można tak powiedzieć, postanowiłem zrobić coś w deseń opowiadań kreatywnych i śmiertelnie długich, Rozdziałów będzie 10 na każdy sezon, a sezonów - może 2, może 3, a kto wie, czy nie 4. Przeciętny rozdział będzie zajmował gdzieś tak z pół raza więc niż ten.
Początki zawsze są nudne więc się nie zrażajcie i nie oceniajcie jeszcze, dopiero to się rozkręci...
Komentarze
Prześlij komentarz